-Pięć minut do lądowania!- zabrzmiał w słuchawkach metaliczny głos dowódcy. Żołnierze zaczęli sprawdzać sprzęt po raz ostatni. Pistolety MP5SD, granaty, noktowizory, maski przeciwgazowe. Ze śmigłowców było już widać światła niedalekiego miasta. -30 sekund!- pierwsza maszyna zawisła nad miejscem zrzutu, a po niej kolejne. -Go! Go! Go!- komandosi zjechali po linach na ziemię. Pierwsza drużyna dowodzona przez sierżanta Gnyka ruszyła biegiem do centrum zasilania. Drużyny druga i trzecia właśnie wyłamywały drzwi do wieży kontroli lotów. Cztery, pięć, sześć i siedem czekały rozlokowane przy dwóch głównych wejściach. Pozostałe trzy już zajmowały hangary. Wewnątrz wybuchł alarm. -Jedynka gotowa!- słychać głos Gnyka. -Odpalać!- krzyczy w odpowiedzi major Małecki. Po chwili w całej okolicy gaśnie światło. Żołnierze GROM wchodzą do budynków lotniska oddając pojedyncze strzały do nielicznych ochroniarzy, policjantów i straży granicznej. Po pięciu minutach jest już po akcji. -Raport!- Major domaga się informacji. -Dwójka zajęła wieżę. Zero strat. -Tu trójka, mamy centrum monitoringu. -Drużyna siódma trzyma halę przylotów. Brak rannych. -Szóstka, jesteśmy z Siódemką. Czysto. -Jedynka na pozycji. -Tu osiem i dziewięć. Hangary nasze. -Dziesięć przy głównej bramie. -Cztery i pięć w hali odlotów. Bez strat. Zegary w mieście wybijały właśnie godzinę trzecią w nocy. Śmigłowce lądują na bocznej płycie lotniska. Jedynka na powrót włącza zasilanie. -Ruch na drodze. Kolumna 5 radiowozów- mówi dowódca dziesiątej drużyny. -Wyeliminować. Wozy zbliżają się z dużą prędkością, wprost do zaminowanej ładunkami C4 bramy. Jeden z żołnierzy odpala ładunek i odsiecz dla lotniska zamienia się w kolumnę pięciu płonących wraków. Major rozejrzał się po terenie. -Przechodzimy do trzeciej fazy. Nadać sygnał. Port Lotniczy Lwów został zajęty. Już za dwie godziny miały na nim wylądować startujące z Krakowa Herculesy wypełnione żołnierzami i sprzętem.
|